Dzikie żądze: Drewniany gniot

Gdy tytuł filmu wieńczy cyfra "3", nie należy sobie obiecywać zbyt wiele. Po prostu producenci wyciskają co się da z pierwszej części. Zwykle otrzymujemy produkt pozbawiony siły pierwowzoru.
Gdy tytuł filmu wieńczy cyfra "3", nie należy sobie obiecywać zbyt wiele. Po prostu producenci wyciskają co się da z pierwszej części. Zwykle otrzymujemy produkt pozbawiony siły pierwowzoru. Pojawia się iskra nadziei, że będzie on zawierał choć trochę z oryginału i że nam to wystarczy. Czasami to się udaje, czasami nie. Problem z dziełem zatytułowanym "Dzikie żądze 3" vel "Dzikie żądze: Nieoszlifowane diamenty" jest znacznie poważniejszy. Od produkcji filmowej oczekujemy pewnego minimum, w tym przypadku przypomina to czekanie na Godota. Po "trójce" w tytule spodziewać można byłoby się sequela, jednak "Dzikie żądze 3" sprawiają wrażenie nieudolnego remake'u jedynki. A że minęło od premiery tej ostatniej zaledwie siedem lat i na remake było za wcześnie, sprytni producenci wymyślili sobie, że zarobią jeszcze trochę kasy, tworząc ni to sequel, ni to remake. Trudno sensownie sklecać zdania, recenzując ten film, bo wszystko jest tu z drewna ciosane. Aktorstwo, zdjęcia, scenografia, scenariusz. Zanim na dobre zacznę narzekać, gwoli ścisłości dodam, że film opowiada o młodej, bogatej i narzekającej Marie Clifton, która walczy ze swoim ojczymem o bezcenne diamenty. Dziwnym zbiegiem okoliczności niejaka Elena Sandoval oskarża tegoż ojczyma o gwałt. Wprawdzie wszystkim wydaje się, że chodzące do tej samej szkoły Elena i Marie się nienawidzą, ale... W tym momencie jeszcze wydawało się, że coś z tego filmu może być. Jedne i drugie przypuszczenia odeszły szybko do krainy wiecznych łowów? Są oczywiście zwroty akcji, ale o ile w przypadku oryginału jeszcze tkwiła w nich odrobina logiki, o tyle tutaj scenarzyści przeszarżowali. W finale filmu okazuje się, że jedna z kluczowych postaci filmu uknuła całą intrygę, przeszła masę nieprzyjemności i sporo ryzykowała tylko po to, aby znaleźć się dokładnie w punkcie wyjścia. I dokonała tego wszystkiego z pełną świadomością, i jeszcze ją to cieszy. Aktorstwo jest tragiczne. Ron Melendez, grający doktora Chada Johnsona, po swoich wyczynach powinien otrzymać co najmniej dziesięcioletni zakaz pokazywania się na ekranie, nawet w roli statysty. Sarah Laine (Marie) i Sandra McCoy (Elena) to ładne dziewczyny i warto je oglądać - chyba takie jest przesłanie tego filmu, bo scenarzyści szukają z poświęceniem godnym lepszej sprawy okazji, by widz mógł przekonać się o wdziękach dwudziestotrzy- i dwudziestosiedmiolatki. Nie mogę nigdy zrozumieć, dlaczego w role licealistek nigdy nie mogą wcielić się nastolatki? Określenie poczynań "aktorek" jako "drewnianych" z pewnością uraziłoby tytułowego bohatera "Małego Otika" Jana Švankmajera. Jedynym jasnym punktem wśród obsady okazuje się Dina Meyer, starająca się coś wykrzesać z roli psycholog Kirsten Richards. Plus dla niej, bo zwykle jest to aktorka czysto "dekoracyjna". "Dzikie żądze: Nieoszlifowane diamenty" bynajmniej nieoszlifowanym diamentem nie są. Są raczej kamieniem uwiązanym do nóg twórców, nie osiągnął nawet minimalnego standardu wymaganego od filmu telewizyjnego. Na szczęście w salach kinowych to "coś" nie było wyświetlane. Myślę, że to wystarczy. Jeszcze Was nie zniechęciłem?
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones