PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=851885}

Krzyk

Scream
6,0 19 685
ocen
6,0 10 1 19685
6,7 28
ocen krytyków
Krzyk
powrót do forum filmu Krzyk

Jestem fan-boyem tej serii od lat, pierwszy Scream oglądałem na lekcji angielskiego jakoś w gimbazie. Wes Craven stworzył sporo niezłych filmów, jednak te 4 Krzyki darzę szczególnym sentymentem. Ale... Wes niestety spoczywa już w pokoju a US&A idzie drogą miękkiego reboota (albo, jak to tutaj nazwali, requela). Podobnie było np. z Ghostbusters: Afterlife. Bo wiadomo - sequel to za dużo roboty, za wiele kropek do połączenia i zbyt wielu fanów do zadowolenia. Na dobry remake z kolei trzeba mieć skill pisarski i wyobraźnię, a że Hollywood obecnie to leniwe beztalencia, to idą tą właśnie drogą. Mogą wtedy bawić się w inter/meta, grać na nostalgii, wrzucać znane cytaty i robić cameo co 10 minut. Ale to też trzeba umieć. Matrix 4 tego zupełnie nie umiał, tutaj jest tak sobie.
Film świadomie leci z nami w wała, jak i całe Hollywood, bo to dokładnie opisane jest w jednej ze scen. Nawet przykłady filmów są trafne. W tych czasach przemysł filmowy i polityka jest już na takim poziomie bezczelności, że nie silą się nawet na kłamstwa, tylko wpychają nam tego samego odgrzewanego kotleta w gardło i mówią - no i co mi zrobisz. Albo to albo idź poczytaj jakąś książkę.

Sądzę, że można roboczo założyć, że Richie pod koniec filmu reprezentuje Hollywood. Myśli, że daje nam cos nowego, a tak naprawdę celuje w łeb Sidney Prescott, mówiąc jej jednocześnie, że jest wielkim fanem. Bardzo to wymowne. Ja wiem, że taki pewnie był zamysł, śmieszki z fanów i z Hollywood, ale wystarczyło o tym zrobić filmik na YT, a nie piątą część Krzyku, bo to jednak jest konkretny produkt. Jeśli ktoś coś mi sprzedaje, nucąc pod nosem - nie zadawaj pytań, konsumuj i spadaj, see you next time, to liczę przynajmniej na to, że produkt będzie w miarę świeży ale niestety. Drodzy twórcy, "family reunion", ołtarzyk z Randym, lemon squaresy, nawiązanie do ślinienia się Stu, Red Right Hand i inne znajome nutki nie wystarczą, żeby wykręcić wysokie noty kartą nostalgii. To wam daje max tróję na szynach. Na dokładkę ta sama wymęczona formuła, która, jak ten Orwellowski koń na dniach pojedzie do rzeźni. I had a dream... w którym to wszystko już było, tyle że lepsze.

Co do wstawek starej ekipy, to mają walidować nową ekipę, co jest wykonalne, o ile młode wilki totalnie nie posysają. W Ghostbusters im to poniekąd wyszło. Tutaj zaś nie ma nowej ekipy, są jakieś randomy z backstory pisanym na kolanie, a Amber to jest taki obvious villain, że powinien być na to paragraf.
Ponadto nie ma tu nic nowego, żadnego świeżego podejścia, które przyklei się do nowych postaci, co gorsza ciężko ich polubić, bo są nijacy i klasycznie nieogarnięci. Dewey przy pierwszym spotkaniu z Sam wyrzuca z siebie zasady, które wyjaśniają gdzie szukać mordercy i dlaczego akurat tam, a przy okazji łopatologicznie tłumaczą widzowi kto nosi maskę, jak gdyby po 4 Krzykach nie było to jeszcze oczywiste, ale i tak niewiele to pomaga.

No i jeszcze Ghostface. Jego mocne wejście na początku, jego głos, psychopatyczne zagrywki i groźna, bezwzględna aura muszą być pod koniec domknięte satysfakcjonującymi motywami tych, którzy noszą maskę, aby przy re-watchu podziwiać, jak umiejętnie wiją się miedzy głównymi bohaterami i zwodzą ich jak dzieci (musi tak być, bo nie ma jednego, tajemniczego, legendarnego mordercy, który za każdym razem wymyka się protagonistom i znika w ciemnościach). W pierwszej części motywy i element psychologiczny były całkiem dobrze wyważone i pasowały do "lekkiego", czarno-komediowego podejścia do slasherów. W drugiej części było podobnie. Trzecia część i prawa ostatniego rozdziału trylogii też się sprawdziły. Czwórka była takim podejściem pod softa i nawiązywała do "zasad" z 3 części. Tutaj zachowania bohaterów są już tak głupie i gumowe, że opadam z sił, a ich pseudo trzymanie się rozsądku to zwykła wydmuszka. Kwestię wzrostu i postury GF już całkiem pomijam, bo szkoda strzępić ryja.

Ostatecznie były 4 filmy, które zbudowały świat oraz postaci i na koniec "piątki" - wielki reveal, który jest wręcz żałosny i nie dorasta do rangi Ghostface'a. Równie dobrze mordercą mógłby być Kermit Żaba. Innymi słowy zabawa formą i dwie taczki nawiązań wyszły przeciętnie. A jak by tego wszystkiego było mało, to na sam koniec dostajemy odbicie w szybie, rodem z Return of the Jedi. Prawie oplułem się ze śmiechu.
4/10 przez sentyment, and PLEASE, don't be right back.

ocenił(a) film na 8
marranatt

Dobrze napisane. Mocny pocisk. Widać znawstwo. Jako fan podszedłem do filmu na luzie. Miło było zobaczyć. Ćwierć wieku odcisnęło ślad nie tylko na twarzach oryginalnych bohaterów ale też na pomysłach i podejściu twórców. Niestety trzeba z tym żyć.

ocenił(a) film na 4
wdsieniemiesci

Ja obecnie podchodzę do filmów praktycznie bez żadnych wymagań, trochę jak do prac plastycznych przedszkolaka. Natomiast z punktu widzenia fana faktycznie miło było zobaczyć znane twarze w wiadomych okolicznościach. Szczególnie, że nie powstanie zbyt wiele kolejnych filmów z nimi.

Mój problem już od dawna dotyczy twórców. Hollywood przez lata robiło przeróżne, niezbyt miłe rzeczy. Producenci mieli swoje za uszami, do tego wszelcy twórcy kreatywni itp. Taki był wtedy świat, takie czasy. Niektóre rzeczy były oczywiste, inne wyszły po latach. Teraz czasy już są inne i wszyscy tam doszli do wniosku, że wypada się wybielić, bo od opinii ludzi zależą ich zyski. Zatem banda leśnych dziadków zaczęła po dziadersku, łopatologicznie nadganiać trendy i każdego klepać po plecach. Nie zależy im teraz nawet, że będzie klapa tu czy tam, ma być woke a potem się zobaczy, byle w prasie się nie czepiali.

Co gorsza nie tworzą nowych, oryginalnych treści. Zamiast tego skupiają się na starszych filmach, bo to im taniej wychodzi. Jest już baza widzów, świat już istnieje, do tego stary, więc wystarczy zrobić lewicowy make-over i voilà. A jak się ktoś doczepi, to zrobi się z niego kozła ofiarnego. Dlatego mnie to irytuje. Najpierw robili coś źle, a teraz, żeby to "naprawić" robią jeszcze dwie kolejne rzeczy źle. Psują starsze filmy oraz traktują instrumentalnie i protekcjonalnie zarówno widzów jak i wszelkie grupy i wątki do których się odnoszą.

Film można zepsuć na bardzo wiele sposobów, ale pierwszym jest już tykanie domkniętego świata i przestawianie go podług własnego widzi mi się, albo kopiowanie wątków ctrl+C ctrl+V i liczenie na to, że to trafi do ludzi, którzy się na tym wychowali. Tu choćby nowe Terminatory, Gwiezdne Wojny, Star Trek, Alien, Jurassic Park itp. Lista rośnie z każdym miesiącem.
Do tego dochodzi nieudolne rozwijanie świata o zbędne wątki i budowanie na tym swojego wizerunku. Przecież wiadomo, że jak wstawią gdzieś czarnego elfa, który może latać to fanów to wkurzy nie dlatego, że nie istnieją latające czarne elfy, tylko dlatego, że jak chcą robić coś takiego, to niech zrobią własny świat, a nie wpychają co popadnie do świata, który już ktoś stworzył, a potem zasłaniają się wolnością twórczą i wykorzystują dym, żeby wyzywać widzów od rasistów, odciągając tym samym uwagę od tego, że sami stali rasizmem przez wiele lat.

Drugim problemem jest to, że są zbyt leniwi, żeby zrobić dobry, ciekawy, wciągający, intrygujący film np. o osobach niehetero, więc dla porządku wrzucają to tu, to tam jakieś scenki z lesbijkami, albo coś podobnego i załatwione. To samo z reprezentacją rasową. Czasem się przewinie dobrze zrobiony film z bohaterami i perspektywą innych ras, ale podstawowym podejściem w tych czasach jest woke casting. Bierze się listę bohaterów, wypisuje na osobnych karteczkach, podrzuca się je w powietrze i to co spadnie do góry nogami to będą białasy a reszta to jakaś mniejszość. Ewentualnie kobieta, więc nigdy nie wiadomo jaki będzie efekt końcowy. Potem poprawki w scenariuszu i gotowe. Postaci kobiece to też problem jak już przy tym jestem. Dawniej mieliśmy np. Ripley, która opiekowała się kotkiem, była miła i ogólnie spoko, ale miała też dużą wiedzę, była rozsądna i tłukła się z alienem. Była Clarice Starling w Milczeniu Owiec czy księżniczka Leia w Gwiezdnych Wojnach. A teraz co mamy? Puste, nudne Mary Sue, które nie mają drogi do przejścia, które niczego ani nikogo nie straciły, nie biorą się z przeciwnościami za łeb, tylko zwyczajnie pojawiają się, coś tam sobie ogarniają w życiu, a po drodze nikt ich nie draśnie, nawet jeśli laska ważąca 55kg walczy z byczkiem 120kg ze służb specjalnych. To mnie złości. Robią sobie żarty z widzów, z tematyki, z bohaterów, z konwencji, gatunku, ze wszystkiego.

A gdyby tego było mało to są jeszcze na tyle bezczelni, że bawią się w kulawe nawiązania, cytują pierwowzór, przerabiają ikoniczne sceny, łamią czwartą ścianę itp. Myślą, że tym samym stają się bogami metatekstualności i tworzą nowy rozdział w historii kina, że stoją awangardą, a tak naprawdę robią paździerze, które przypominają bloopersowy odcinek serialu, który jest jak pijany wujek na weselu, który gada gdzie to on nie był, czego nie robił i z kim, jaki to on nie jest wykształcony i ma nietuzinkowe zainteresowania oraz wysublimowane smaki, a 5 minut później wymiotuje do doniczki z fikusem wódką i nieprzetrawionym śledziem. Potem zaś, jak już troszkę się ogarnie w toalecie, to wyskoczy na parkiet, będzie łapał za tyłki młode dwudziestki i im opowiadał w pijackim amoku jakim to on nie był amantem w młodości.

ocenił(a) film na 5
marranatt

Trafne w punkt !
Oni twierdzą że oddali hołd Cravenowi a moim zdaniem napluli mu w twarz śmiejąc się że jego ERA dobiegła końca.

ocenił(a) film na 5
marranatt

Zastanawia mnie jedno ...
Skąd ten zachwyt wśród krytyków?! Co jest nie tak z tym światem??
Już nie wspomnę że w ogóle mam wrażenie że ktoś dobrze pociagnal za sznurki żeby początkowo poszły pochlebne recenzje...A dalej ?! Wiadomo! Większość pójdzie za resztą ...

ocenił(a) film na 4
ColdAsFire

Dokładnie tak. Tak jak było z tą sceną "hołdu". Z jednej strony się uśmiechnąłem, jak wznieśli toast "za Wesa", ale z drugiej strony ta cała impreza była w równie kiepskim smaku jak to niby wielkie dzieło.
Co do opinii na temat filmu to pewnie jest tak jak piszesz, wyszła na początku grupka krytyków ze swoimi peanami na temat wielkiego powrotu, samoświadomego slashera, mrugania okiem do widza itp., robiąc z tego nie wiadomo jak odkrywczy obraz, a jak teraz ktoś krzyknie, że król jest nagi, to jest wielkie zdziwienie :D
Każdy ma swoje gusta i swój rozum, mnie też czasem podobają się obiektywnie słabe filmy, ostatnio np. Malignant, który jest durny, ale miałem fun. Różnica jest taka, że jak ktoś będzie mówił, że to jakieś nowe, odkrywcze i błyskotliwe podejście do horroru psychologicznego czy giallo, to bym to wyśmiał :)

ocenił(a) film na 5
marranatt

Bardzo się cieszę że napisałeś to wszystko o tym filmie...bo Twoje odczucia są identyczne jak moje,a balem się że to zwyczajnie ja zepsułem sobie seans paląc przed nim thc ;)

ocenił(a) film na 4
ColdAsFire

Dobra połowa filmów obecnie jest tak bezbarwna, że w kinie do biletu powinni dodawać kartonik z LSD :D

ocenił(a) film na 4
marranatt

Pozostaje mieć nadzieję że Hollywood w końcu dostanie mocno po kieszeni za tego typu produkcję. Ja nie chodzę do kina żeby tego nie wspierac

ocenił(a) film na 4
Lukasz_Caspersky

Ja już też przestałem, na film idę dopiero jak zobaczę, że jest wart kasy. Netflixa itp. też olałem jakiś czas temu ;)

ocenił(a) film na 5
marranatt

To mnie też trochę bardzo boli, że już w czwórce Wes się wypowiedział na temat leniwych pseudo-rebootów, remake-ów, resequeli serii, które bezpiecznie odkopują formułę serii, dodają młodych bohaterów dla młodego pokolenia, ale nic tak naprawdę nie robią, no i ta czwarta część Krzyku zupełnie została pominięta przez wszystkich, a teraz zrobili to samo co w czwórce, to samo co ponad dekadę temu i nagle okrzyki zachwytu. To mnie trochę wkurza.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones